Wygłoszone w Wigilię Świąt Bożego Narodzenia życzenia świąteczne i noworoczne pary prezydenckiej okazują się być nafaszerowanymi treścią antypolską, manipulacjami i kłamstwami.

 * " Wszelkie swary pozostawmy na zewnątrz. Możemy różnić się w poglądach, ale polityczne emocje nie powinny nam przesłonić tego, co najważniejsze: szczęścia naszych rodzin - mówił Andrzej Duda".

Powtórzę: "polityczne emocje nie powinny nam przesłonić tego, co najważniejsze: szczęścia naszych rodzin".

 

** Tu już są liczne kłamstwa:

1.      Adres. – Że życzenia są „do całego Narodu”, mimo że są dotyczące świąt chrześcijańskich. Powinny być adresowane do rzeczywistych, głęboko wierzących, a więc i praktykujących chrześcijan, zwykle katolików. Tu już mamy różne podejście, bo adresowanie ich tak jak to Duda zrobił – „do wszystkich” nie jest możliwe w prawdzie, uczciwości i sprawiedliwości, bo nie uwzględnia ich zróżnicowanej natury, zwłaszcza poczucia tożsamości.

Dla jednych to jest głęboko religijne „Boże nawiedzenie” na ich sytuację życiową, dla innych tylko „bożek świąt”, pusty rytuał i magia, zaś dla trzecich okazja do szowinistyczno-religijno-ideologicznej autopromocji na tle niszczenia ich swoimi krzywdzącymi osądami.

Pierwszym „polityczne emocje”, czyli motywy (te prawdziwe) swarów nie przeszkadzają, bo właśnie rodzący się w nas Jezus je (jako zakorzenione w prawdzie) od razu leczy.

Drugim odwrotnie – jakie by nie były, to te „polityczne emocje” przeszkadzają, bo dla nich liczy się perfekcja strony zewnętrznej, płytkiej, powierzchownej opinii, pierwszego wrażenia, przeżywania chwilowego „tu i teraz” magicznego.

Dla trzecich okazja do samowybielania, obłudy i krytyki – wręcz samosądów na nie dość uroczyście świętujących.

– Dla tych drugich i trzecich szczególnie wręcz ważnym jest od razu „bożek świętego spokoju”.

Reasumując – w założeniu życzenia są adresowane w swoim dobru, w swojej życzliwości do pierwszych, a z nauką ku drugim i trzecim, ale w praktyce są kierowane życzliwie najbardziej ku drugim, i w interesie drugich, zaś nauki względem trzecich ściekają tu po nich jak po kaczce.

 

2.      Poziom zmagań. - Że nasze zmagania dotyczące polityki trwają na poziomie emocji, a więc zmysłów i zdradzieckiego rozumu, pożądań, pychy i chciejstw po myślenie życzeniowe, a więc „magiczne”.

 

3.      Powszechność. – Że „emocje polityczne” kierują wszystkimi stronami „swarów”. To krzywdzące dla tych, którzy jednak mają trzeźwe argumenty merytoryczne lub w ogóle kierują się uczuciami, a więc mądrością serca. 

 

4.      Kwalifikacja – „Swarzyć się”, to tyle, co „przezbywać się”, prowadzić grę, aby niezależnie od racji , ta „moja” była zwycięską. Według SJP swarami są przeciągające się nieporozumienia i kłótnie. Tak więc kwalifikacja Dudy naszych faktycznych okołosejmowych konfliktów moralnych jako „swary” po pierwsze bagatelizuje temat.

Po drugie pomija jego groźbę zabójczą dla Państwa i Narodu i Polskiego, oraz demokracji (tylko tej prawdziwej, nie w wersji KOD).

Po trzecie niesprawiedliwie czyni obie strony jednakowo winnymi (przecież „swary” jako z natury jałowe trzeba potępiać), a więc krzywdzi stronę dobrych i prożyciowych, odpowiedzialnych, dalekowzrocznych i prawdziwie patriotycznych.

Krzywdzi, bo równouprawnia je - jednocześnie wywyższa tych złych, wrogich życiu, nieodpowiedzialnych, krótkowzrocznych i antynarodowych.

Jest w tym w ogóle i satanizm równouprawniania dobra i zła, a więc i postaw dobrych i złych; konstruktywnych i anarchicznych.

 

5.      Sztuczki socjotechniczne. - Ta emocjonalna narracja rzeczywistości powoduje zarzuty o przesadne uleganie emocjom, czyli o nademocjonalizm trudno jest obalać, bo zwykle ich natury sobie nie uświadamiamy, gdyż w przeciwieństwie do uczuć odczuwamy ich efekty, ale zwykle nie widzimy mechanizmu.

Taki zarzut staje się etykietką, opluciem, czy obrzuceniem błotem, lepkim błotem, które co prawda „jak się wysuszy, to się wykruszy”, ale póki co, to zła opinia idzie w świat i szkodzi, a szkodzi właśnie tak, że każdy kolejny zarzut o motywy emocjonalne staje się wiarygodnym..

Z zarzutami o nademocjonalizm mamy trudno walczyć, bo dotyczą funkcji zmysłów i rozumu – zmysły reagują a rozum to od razu potępia; rozum źle ocenia i podejmuje próby obrony, choćby to było sprostowanie kłamstwa, to jednak zanim prawda nie zyska powszechnego uznania, trwa domysł, że jednak to była reakcja emocjonalna i wytłumaczenie jest łatwo tłumaczyć jako motywowane reakcją emocjonalną. – Udowadnianie że to racja merytoryczna znów wymaga cierpliwości, czasu i  wprawy w negocjacjach, a więc to wręcz „próba udowadniania że się nie jest wielbłądem” – i to oczywiście w praktyce nie tylko że bez sądu, ale i bez faktycznej możliwości obrony – a więc w praktyce skrajnie barbarzyńskiej.

Tak więc dopóki trwają emocje, spory czy swary się nie mogą skończyć, a nawet wciąż i wciąż rosną – w każdym cyklu są większe.

Socjotechnika w tym jest szczególnie groźna, że bezkarnie manipuluje naszymi emocjami.

Duda odwołując się do zwrotu „emocje polityczne” otworzył na polskiej scenie politycznej puszkę Pandory z demonami nademocjonalizmu w złudnym przekonaniu że potrafi nad nimi zapanować.

 

6.      Sztuczki psychologiczne. - Sytuacja, kiedy damy sobie wmówić, że spory polityczne odbywają się na poziomie emocji, to już i twierdzenie, że spory polityczne to nałóg z którym trzeba walczyć, a najlepiej, to uciekać od polityki jak najdalej. Jak już musi być to zostawmy ją politykom i niech nam tylko mówią o ostatecznych decyzjach.

Jakie to proste? – Po takim manewrze mamy totalne niewolnictwo i powszechną na nie zgodę.

 

7.      Nadinterpretacja emocjonalizmu. – Praktyczna nakładka na nasze życie uczuciowe i decyzje uczuciowe by je ukryć, ukryć, że nam chodzi o uczucia a wmówić nam i od razu uwypuklić emocje jako dominujące. Zataić, że nasze uczucia są ludzkimi wartościami, a więc są wyższego rzędu względem emocji – politycznych też,  którym polityka winna więc służyć.

 

8.      Zamknięcie sceny politycznej w fałszywej narracji rzeczywistości przez emocjonalizm. - Nawet jak „swarom”, czy sporom politycznym towarzyszą emocje (gra zmysłów i zdradzieckiego rozumu), to w uczuciach, mądrości duchu mamy potężny oręż przeciw emocjom.

A atak lewactwa tu trwa od dawna. Np. miłość zamieniana na „prawo do miłości” – od „Mam prawo kochać” (Rubik) po  „miłość za coś” („za co kocham moją mamę”), zaś nienawiść to już bywa nawet karalna i towbrew logice, czyli mimo iż nienawiść zła to tyle co miłość dobra.

Teraz dochodzi podmianka uczuć na emocje  - brrrrrrr.

 

9.      Odczłowieczenie (również wynaturzenie i bestializacja) - Sprowadzenie człowieka z istoty zdolnej kierować się uczuciami do poziomu istoty, którą rządzą emocje to degradacja człowieka do poziomu zwierzęcia.
Danie więc sobie wmówić, że tak ma być to koniec naszego człowieczeństwa.

 

10.  Upolitycznienie emocji. - Zrobienie z nich instrumentu propagandowego oddziaływania na politykę.

Teraz tutaj możemy myśleć: „w związku z tym, że rodzina jest wartością i to wartością nadrzędną nad polityką, to jeśli na rzecz dobra rodziny wyłączymy się z myślenia o polityce w tak szczególnych dniach, to postąpimy słusznie” - i to jest jak najbardziej racja.

(racja, ale jednak pod warunkiem, że to ma być „dla dobra rodziny” – tymczasem w wystąpieniu tego nie zaznaczono. To jest więc zniekształcenie rzeczywistości motywowane ideologicznie. Zamiary tego mogą być tylko niecne).

 

11.  Nadinterpretacja polityki. -  Jak wcześniej wykazałem to co się dzieje ostatnio wokół Sejmu, to nie są problemy polityczne a moralne, problemy sięgające samej istoty i przyszłości  naszego bytu.  To ideologiczna nakładka na moralność mająca w zamiarze jej ukrycie i skryte podporządkowanie moralności, a więc i spraw ludzkich wartości, służebności i, celów i życia samego antypolitykom.

To są problemy tak poważne, że jeśli się nie obronimy, to żadne inne sprawy i tak sensu miały nie będą. Nie będzie ich bo niebezpieczeństwo jest śmiertelne – tu atakuje cywilizacja śmierci i antykultura.

Może już nie być Państwa i Narodu Polskiego, więc i polskich rodzin (przynajmniej na terenie po Polsce).

 

12.  Co jest najważniejsze? – Duda twierdzi, że „najważniejsze jest szczęście naszych rodzin.” To oszustwo - destrukcyjna, samozatraceńcza zachęta, by zająć się szczęściem naszych rodzin pierwszoplanowo.

Ponieważ szczęście jest ulotne i względne, jest stanem chwilowym, to takie podejście do życia pochłonie nas bez reszty, nawet bez świadomości tego, co się dzieje wokół nas.

Zaniedbamy myślenie o przyszłości, planowanie, naukę, gromadzenie narzędzi i zasobów, zaniechamy ćwiczeń i poszerzania horyzontów.

W rezultacie przy pierwszej przeszkodzie wyłożymy się, a przywykłe do szczęśliwego bytu rodziny rozpadną się, zaś ich członkowie błyskawicznie się zdemoralizują.

Jeszcze gorzej, kiedy oderwiemy się od życia wspólnotowego. – W razie problemów nikt nam nie pomoże, zostaniemy nikim, może i wylądujemy na marginesie społecznym.

A już najgorzej, gdy zaniedbamy życia sprawami swojego narodu i państwa. One stracą swój byt, a na miejsce tych, co wymrą lub wyjadą przyjdą inni. Czy wyjedziemy, czy zostaniemy marny nasz los -  stajemy się mniej niż nikim, intruzem bez tożsamości z dolepioną najgorszą opinią – na każdym kroku okradanym i poniżanym... Przedsmak tego już mamy w Polsce.

Przedsmak tego to i to komentowane wystąpienie pary prezydenckiej.

 

W zdaniu „najważniejsze jest szczęście naszych rodzin”  to „szczęście naszych rodzin” jest wartością najwyższą, wartością samą w sobie, bożkiem, idolem, demonem. Mamy od razu bardzo niebezpieczną, oślepiającą i ogłupiającą ideologię.

Typową ideologię opartą o fałszywą interpretację rzeczywistości.

Rodzina w niej schodzi gdzieś na drugi plan. Na pierwszy wysuwa się szczęście.

Szczęście staje się w istocie tą wartością najwyższą, wartością samą w sobie, bożkiem, idolem, demonem.

Mało tego, celem, po realizację którego będziemy próbowali sięgać „za wszelką cenę” (jak po „prawo należne” w satanistycznej „narracji rzeczywistości przez prawo”, jak korporacje prywatne po uzurpatorskie „prawo do zysku” w zbrodniczej umowie-zmowie CETA), za cenę wszelkiej niegodziwości, każdej zdrady, każdego gwałtu, każdej zbrodni.

...By się w końcu przekonać, że to wszystko było bez sensu, bo człowiek jest prawdziwie szczęśliwy tylko w życiu „po Bożemu”, że „Człowiek jest szczęśliwy już w drodze do szczęścia”.